Jak w tytule. Wygraliśmy, już dzielimy stołki (pozdrowienia dla p. Gadowskiego), a refleksji żadnej.
To ja się postaram o krótkie podsumowanie.
We Wrocławiu, partia Prawo i Sprawiedliwość nie istnieje. To, że uzyskała więcej głosów, niż PO może zawdzięczać jedynie sytuacji w kraju, internetowi i nastrojom. Sami nie zrobili nic, żeby wygrać. Po raz kolejny, przypominam wybory samorządowe, kampania była przeprowadzona w ten sposób, że normalnie nie powinni mieć więcej, niż 20%.
Na pierwszym miejscy listy kandydatów do Sejmu była pani Stachowiak-Różecka, której w ogóle nie widziałem. Nie to, że osobiście. Nie widziałem żadnego bannera, żadnej ulotki. Nic.
Przypominam, ze jest to ta sama osoba, która rywalizowała z Dutkiewiczem o fotel prezydenta miasta. Wtedy było podobnie, choć propagandowo trochę lepiej.
Ale, co najbardziej mnie uderzyło, to kandydaci do Senatu.
Okazuje się, że miałem wybrać między Piniorem a Obremskim. I to jest niepojęte. Wybór między dżuma a cholerą. Naprawdę dolnośląski PiS nie ma żadnego kandydata? A, prawda zapomniałem, ze jak komuś się coś chciało robić (A. Nicpoń), to się go wycięło z korzeniami.
Powiniście, panie i panowie z PiS, przyjechać do Wrocławia, uklęknąc na Rynku i powiedzieć: "Dziękujemy, że i tak w nas wierzycie, chociaż mamy was w dupie".
Komentarze